Dzisiaj postanowiłam Was uraczyć efektem mojego największego wyzwania dziewiarskiego.
Nie obyło się bez potu, nerwów i stresu. Momentami miałam wrażenie, że wszytko idzie nie tak- najpierw okazało się, że nie otrzymam zamówionej włóczki z informacją "farbowanie zostanie powtórzone w następnym sezonie". Już w momencie zakupu wiedziałam, że to co jest akurat dostępne na sklepowej półce to będzie za mało, więc odrazu złożyłam zamówienie i otrzymałam zapewnienie, że to nie problem, ponieważ kolor (perłowy) jest w ciągłej produkcji. Brrrrrrrrrrr, wrrrrrrrrrry i inne takie tam-miesiąc czekania na darmo.
Następnie wyszukałam ją w niemieckim sklepie, gdzie po tygodniu również informacja, że nie mają tego koloru, mam sobie wybrać inny..... W końcu zrozpaczona umieściłam wpis na Fb i BINGO jedna z dziergających dziewczyn przysłała mi link to aukcji na niemieckim ebay, na którym nigdy dotąd nic nie kupowałam i tak to po kilku dniach włóczki dotarły i mogłam ruszyć dalej, a moja rozpacz sięgała już tak daleko, że kupiłam inną włóczkę z zamiarem dziergania od początku....W sumie opóźnienie razem to około 1,5miesiąca
specjalna sesja przed rozpoczęciem ostatniego okrążenia, w tym momencie już duma zaczynała mnie rozsadzać ;)
na drutach miałam tyle oczek, że bałam się, że przesuwając je wyciągnę żyłkę z drutów, ale dzielnie wytrwały do końca tylko się nieco wytarły i kilku miejscach
kolejny pech przy 2.448 oczkach w ostatnim rzędzie zabrakło mi nitki na ostatnich 8 oczek, całe szczęście tym razem byłam zaopatrzona w ilość "na zapas" niemniej jednak supełek z ostatniego okrążenia wykonanego cieniutkim łańcuszkiem ciężko było zgrabnie zamaskować
nie muszę dodać jakim wyzwaniem logistycznym było zablokowanie tego giganta, jeszcze na samym początku wysypałam w korę około 450szpilek
jestem BARDZO zadowolona z efektu. Dziękuję Joli-koleżance ze spotkań robótkowych w Poznaniu za znalezienie w starych wydaniach gazetek tego pięknego i bardzo wdzięcznego w dzierganiu wzoru.
Obrus dziergałam z pięknej maceryzowanej bawełny firmy Lana Grossa Puntino, która ma pożądany w tym przypadku i nadający elegancji delikatny jedwabny połysk. Zużyłam na całość 16 motek. Obrus ma średnice 180cm.
Pozdrawiam i zapraszam na jutro na prezentacje skończonego wczoraj kocyka dla pewnej małej sympatycznej dziewczynki.
Piękny !
OdpowiedzUsuńImponująca praca, podziwiam bardzo za cierpliwość.
Z cierpliwością to u mnie różnie, ale ćwiczę ją codziennie przy robótkach ;-)
UsuńPrzepiękny obrus! Dobrze, że wszystkie perypetie włóczkowe zakończyły się szczęśliwie i ukończyłaś obrus. Szczerze podziwiam :) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńOj tak naprawdę miałam chwilę zwątpienia czy uda mi sięgo skończyć
UsuńIza- toż to prawdziwe arcydzieło. Mistrzostwo świata. Podziwiam za ogrom pracy, cierpliwośc i wytrwałośc. Efekt jest powalający. Pozdrawiam gorąco:-)
OdpowiedzUsuńDziękuję Elu. Uwielbiam takie wyzwania
UsuńREWELACJA!!! Uwielbiam takie serwety robione na drutach, moze kiedys i ja podejme sie takiego wyzwania, poki co lepiej mi idie robienie takich szydelkowych, zaintereswoalas mnie ta nitka, musze popatrzec, czy u mnie gdzies do zdobycia:) Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńChwilami ciężko się z niej robiło bo składa się z wielu cieniutkich niteczek i jak to bywa w takim przypadku przy szybkim przerabianiu oczek lubiła się rozdwajać, ale wygląda bardzo efektownie. Jak dla mnie łączy w sobie praktycyzm bawełny, a wygląda jak najszlachetniejszy jedwab przy przystępnej cenie
UsuńSerwety na drutach to dla mnie czarna magia. Średnica 180 cm? Woow, naprawdę gratuluję cierpliwości i wytrwałości - było warto :) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję, to również mój debiut obrusowy. Kiedyś musi być pierwszy raz
UsuńPiękna i z napięciami oraz suspensami! Podziw i gratulacje! Efekt zapiera dech na stole wprost.
OdpowiedzUsuńNo i najwyraźniej dziewiarce jeszcze przydałby się w przyborniczku magnes (na te szpilki w korze :))
Pozdrawiam serdecznie.
Kochana całe szczęście magnes był i zbieranie poszło gładko inaczej chyba do dzisiaj przesiewałabym korę ;) ale tymi "suspensami" to mnie zabiłaś. Pojęcia nie mam co to jest, kojarzy mi się z kościołem i karą takie określenie
UsuńPo tych wszystkich perypetiach,to prawdziwe arcydzielo,mistrzostwo swiata,cudenko nad cudenkami lezy sobie teraz spokojnie u mnie na kuchennym stole.Chociaz musze przyznac,ze zaraz jak do mnie dotarl(tez z perypetiami)zostal ochrzczony.Peklo zaroodporne naczynie z pieczona golonka.Strach w oczach! co teraz? Po nocnym moczeniu w plynie do naczyn i wypraniu w pralce na delikatnym programie wszystko bylo ok.i dalej sie ciesze pieknym widokiem.Dziekuje kuzynko za Twoje zdolnosci i przede wszystkim za wytrwalosc.
OdpowiedzUsuń