czwartek, 27 sierpnia 2015

Kocyk z kolorowymi aplikacjami dla małej księżniczki

Mam wrażenie, że trochę Was bombarduję wpisami dzień po dniu, ale po dwóch tygodniach całkowitej nieobecności z tyloma zaczętymi robótkami na raz tak się musiało stać.
Dzisiaj coś co dziergałam z prawdziwą przyjemnością- milutki i mięciutki kocyś w kratkę dla 5 letniej Wiktorii, która wyjeżdża właśnie na stałe z rodzicami do Niemiec i żeby tak bardzo nie tęskniła dostała na urodzinki ode mnie specjalny spersonalizowany prezent.
Na kocyku jest wszystko co dziewczynka kocha w miejscu w którym dotychczas się wychowywała:
1) jej piesek-Mimi,
2) mój kot na którego mówi po swojemu "Lelon"-tak do niego to przylgnęło, że sami o nim tak mówimy ;),
3) króliczek-taki jaki jest u kochanego dziadzi,
4) kwiatki, które uwielbia podlewać u swojej babci w ogródku,
5) "Kakilki"-motylki,
6) kolorowe baloniki- to lubią wszystkie dzieci i początkowo ustalałyśmy, że na kocyku ma być Lelon łapiący baloniki, a potem tak jakoś popłynełam i zrobiło się całe mnóstwo aplikacji,
7) nie mogło zabraknąć myszki, bo przecież kotki lubią bawić się myszkami,
8) reszta to wypełniacze-biedroneczka, słonko, chmurka, była jeszcze piłeczka dla pieska, ale nie podobała mi się i ją wyprułam i tak na kocyku wystarczająco dużo się dzieje.













samo przyszywanie aplikacji, które zrobiłam na szydełku zajęło mi 2 wieczory. Poprawiłam błąd z poprzedniego kocyka i tym razem wszystko przed przyszyciem było prasowane. Szyłam na podłodze i już przy kolejnym płatku kwiatka sama siebie przeklinałam za to, że tyle ich nadziergałam ;), ale wszystko warte zachodu, bo Wikusia zachwycona.
Kocyk jest nieduży, ale dziewczynka również więc był to zamierzony efekt. Ma wymiary 120x150. Zużyłam na niego 19 motek włóczki Rozetti merino+akryl kupionej u Kamini oraz po większym lub mniejszym kawałku bawełny w różnych kolorach na aplikacje. Z efektu jestem zadowolona, tylko króliczek dostał jeszcze łapkę przed podarowaniem, bo przecież nie mógłby kicać bez łapki.

Pozdrawiam i do następnego......
Ps. może ktoś z okolic Bydgoszczy, Torunia, Grudziądza itp. wybiera się na spotkanie robótkowe w poznańskich "Splotach"? Jak co proszę o info na maila, fajnie byłoby mieć towarzystwo w tej dosyć długiej drodze

środa, 26 sierpnia 2015

WDiC (26) chusta Aisiling od Justyny Lorkowskiej oraz nowe wyzwanie czytelnicze

Jak mnie nie było to nie było, a dzisiaj mam pomysłów i materiału na 3 posty, ale spokojnie ograniczę się do "typowo środowego" i po 2 urlopowych tygodniach przerwy wracam do zabawy zainicjowanej przez Maknetę wspólne dzierganie i czytanie.
Z 4 robótek, które miałam czyniąc ostatni wpis większość została już skończona. Chwaliłam się już białą tuniką, skończyłam również okrągły obrus i kocyk z kolorowymi aplikacjami dla małej księżniczki (wpis umieszczę jak tylko przekażę kocyk, żeby został zachowany element niespodzianki), a kołowiec musi dostać już tylko rękawy więc to kwestia jakiś 2-3 dni po nabyciu drutów pończoszniczych odpowiedniej grubości ;)

 
  Dzisiaj czytelniczo słucham "Echo winy" Charlotte Link i jak wszystkie książki tej autorki ta również bardzo przypadła mi do gustu. Tematyka okrutna -ktoś porywa, gwałci i zabija małe dziewczynki. Jak zwykle fabuła zbudowana w sposób stopniujący napięcie i słucham do późna w nocy. W zasadzie mogę śmiało powiedzieć, że nie pamiętam kiedy oglądałam coś w telewizji na rzecz audiobooków i dziergania.
W wersji papierowej po raz pierwszy u mnie Katarzyna Bonda i jej "Pochłaniacz", dopiero zacznę w weekend, ale liczę, że mi się spodoba.
Na drutach natomiast nowa chusta. Tym razem to Aisiling Justyny Lorkowskiej. Robię ją z malabrigo Silpaca Azules, która ma po 385m w 50g i jest to o 15 metrów mniej niż autorka podaje w opisie. Mam nadzieję, że starczy mi włóczki. Zdjęcie nieco prześwietlone, ale jako jedyne w miarę wiernie oddaje kolory włóczek.

Przy okazji, żeby nie dublować postów odpowiem na pytania z wyzwania czytelniczego do którego wytypowała mnie Ewa z bloga Domowy kołowrotek.

1. Czy masz ulubione miejsce do czytania w domu?

Czytam w zasadzie wszędzie, uwielbiam na leżaku w ogrodzie, w salonie na kanapie, ale tak najbardziej, najbardziej to w łóżku w sypialni przed snem, no i oczywiście tam gdzie król chodzi piechotą również, chociaż ze względów zdrowotnych robię dla tej lokalizacji wyjątki tylko dla super ciekawych książek. 

2. Zakładka, czy świstek papieru?

Zdecydowanie zakładka. Mam taką ulubioną, którą dziecko przywiozło mi z wizyty w Euro Disneylandzie i bardzo ją lubię, bo przypomina mi o tym, że córcia zawsze o nas myśli, nawet wtedy, kiedy ma się tylko bawić....kiedyś specjalnie dla mnie wyhaftowała krzyżykowo przepiękną  zakładkę w biedronki i czterolistne koniczynki,  i służyła mi latami, ale pies ją zeżarł, a, że psa kochamy to mu wybaczyłyśmy, chociaż było to trudne ;)

3. Umiesz przerwać lekturę w dowolnym miejscu, czy musisz przeczytać do końca rozdziału/strony itd. ?

Ponieważ czytam w zasadzie wszędzie np. w drodze do pracy (kiedy akurat nie jestem kierowcą) zdarza mi się przerywać. Co prawda czasem muszę się potem o akapit- dwa cofnąć, ale nic to. Potrafię się na tyle "wyłączyć", że nie jest to dla mnie problemem. Niemniej kiedy mam czas to bardzo lubię przeczytać np.do końca rozdziału.

4. Czy jesz lub pijesz przy czytaniu?

Raczej nie jem przy czytaniu, ale uwielbiam wypić kawkę lub jakąś fajną herbatkę. Butelkę z wodą zawsze mam w pobliżu, bo staram się wypijać przynajmniej 1,5 litra dziennie- koniecznie mineralnej.

5, Wielozadaniowość. Muzyka, telewizja w czasie lektury?

Tu odpowiem dokładnie jak Ewa-Uwielbiam ciszę...ale nie przeszkadzają mi odgłosy dnia codziennego (jak sąsiad kosi trawę, czy psy szczekają). Nie przeszkadza mi też gdy domownicy słuchają muzyki czy oglądają telewizję. Dostosowuję wówczas swoją lokalizację i przenoszę się w spokojniejsze miejsce.

6, Jedna książka na raz, czy kilka?

Jeśli chodzi o czytanie to zdecydowanie jedna, ale od jakiegoś czasu dużo słucham bo mogę wówczas dziergać więc jedna w wersji papierowej, druga elektronicznej.

7. Czy w domu, czy wszędzie?

Wszędzie.

8. Czy głośno, czy po cichu?

Po cichu.

9. Zerkasz w nie przeczytane części książki? Przeszukujesz strony?

Raczej nie, chociaż gdybym miała powiedzieć, że nigdy tego nie zrobiłam to bym skłamała.

10. Łamiesz grzbiet książki, czy, wolisz żeby pozostał jak nowy?

Zdarza mi się złamać, ale tylko w książkach które są moją własnością. Bardzo szanuję książki, ale służą do czytania a nie ładnego wyglądania na półce. Ostatnio dużo korzystam z biblioteki i z reguły książki już są po kilku czytaniach więc nie ma tego problemu.
Poza tym jestem zwolennikiem teorii, że książka powinna być ciągle w ruchu i chętnie pożyczam swoje zbiory wszystkim znajomym nie robiąc dramatu, kiedy zdarza jej się do mnie nie wrócić (poza kilkoma, których pilnuję, bo czytam wielokrotnie) lub wrócić w stanie wskazującym na użycie.

11. Piszesz w książkach?

Nie!!!!! Wyjątkiem są książki z czasów studiów, które służyły mi do napisania pracy wówczas często ołówkiem lub zakreślaczem zaznaczałam ważny tekst.

Nie wiem czy to kogoś zainteresowało, ale mi odpowiedzi sprawiły wielką frajdę, a przy zakładce z biedronkami nawet łezka w oku się zakręciła na to wspomnienie. 

Dziękuję Ewo!!!

Zapraszam do zabawy Kamilę z bloga Moje domowe zacisze oraz Anette z Jamiołowa


Pozdrawiam i zapraszam to podglądania innych wpisów. Może którejś z Was coś wpadnie w oko i zainspiruje do kolejnych projektów. W razie czego służę radą i pomocą.

poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Okrągły obrus na drutach

Dzisiaj postanowiłam Was uraczyć efektem mojego największego wyzwania dziewiarskiego. 
Nie obyło się bez potu, nerwów i stresu. Momentami miałam wrażenie, że wszytko idzie nie tak- najpierw okazało się, że nie otrzymam zamówionej włóczki z informacją "farbowanie zostanie powtórzone w następnym sezonie". Już w momencie zakupu wiedziałam, że to co jest akurat dostępne na sklepowej półce to będzie za mało, więc odrazu złożyłam zamówienie i otrzymałam zapewnienie, że to nie problem, ponieważ kolor (perłowy) jest w ciągłej produkcji. Brrrrrrrrrrr, wrrrrrrrrrry i inne takie tam-miesiąc czekania na darmo.
Następnie wyszukałam ją w niemieckim sklepie, gdzie po tygodniu również informacja, że nie mają tego koloru, mam sobie wybrać inny..... W końcu zrozpaczona umieściłam wpis na Fb i BINGO jedna z dziergających dziewczyn przysłała mi link to aukcji na niemieckim ebay, na którym nigdy dotąd nic nie kupowałam i tak to po kilku dniach włóczki dotarły i mogłam ruszyć dalej, a moja rozpacz sięgała już tak daleko, że kupiłam inną włóczkę z zamiarem dziergania od początku....W sumie opóźnienie razem to około 1,5miesiąca

 specjalna sesja przed rozpoczęciem ostatniego okrążenia, w tym momencie już duma zaczynała mnie rozsadzać ;)

 na drutach miałam tyle oczek, że bałam się, że przesuwając je wyciągnę żyłkę z drutów, ale dzielnie wytrwały do końca tylko się nieco wytarły i kilku miejscach
 kolejny pech przy 2.448 oczkach w ostatnim rzędzie zabrakło mi nitki na ostatnich 8 oczek, całe szczęście tym razem byłam zaopatrzona w ilość "na zapas" niemniej jednak supełek z ostatniego okrążenia wykonanego cieniutkim łańcuszkiem ciężko było zgrabnie zamaskować
 nie muszę dodać jakim wyzwaniem logistycznym było zablokowanie tego giganta, jeszcze na samym początku wysypałam w korę około 450szpilek
 ale potem już tylko miód......





 


jestem BARDZO zadowolona z efektu. Dziękuję Joli-koleżance ze spotkań robótkowych w Poznaniu za znalezienie w starych wydaniach gazetek  tego pięknego i bardzo wdzięcznego w dzierganiu wzoru.
Obrus dziergałam z pięknej maceryzowanej bawełny firmy Lana Grossa Puntino, która ma pożądany w tym przypadku i nadający elegancji delikatny jedwabny połysk. Zużyłam na całość 16 motek. Obrus ma średnice 180cm.

Pozdrawiam i zapraszam na jutro na prezentacje skończonego wczoraj kocyka dla pewnej małej sympatycznej dziewczynki.

Bawełniana tunika w muszelki

urlop, urlop i po urlopie :( 
Chociaż to właśnie za sprawą urlopu zaniedbałam bloga, bo paradoksalnie czasu na wszystko co planowałam nie starczyło.
Dlatego dopiero dzisiaj pokazuje Wam tuniczkę, którą wydziergałam specjalnie na urlopowe plażowe wypady dla mojej córci.



 
  tylko tło inne, wkładka i opakowanie to samo ;)
 na tunikę zużyłam około 300g białej bawełny maceryzowanej Catania Fine kupionej u kamini.pl. Bardzo sympatycznie się z tego dzierga. Proponowałam córci podszycie tuniki czymś nie przejrzystym, żeby mogła korzystać z tuniki na co dzień, ale nie chcę "bo za szybko zniszczę", czyli znaczy się, że się podoba.

 a tu jeszcze tylko mała zajawka kolejnej robótki, którą skończyłam w piątek i jest już nawet zablokowana, ale szukam okrągłego stołu, żeby toto odpowiednio obfocić, jak dotąd było to chyba moje największe wyzwanie dziewiarskie i muszę spieszyć się Wam pokazać bo za kilka dni jedzie do Niemiec do mojej kuzynki  
  a, że wpis jeszcze trochę urlopowy to poniżej zdjęcia z pięknej trasy rowerowej z Rowów do Ustki. Trasa przepiękna w większości jechaliśmy malowniczym klifem i chociaż miejscami było ciężko to widoki absolutnie warte wysiłku.
     


Pozdrawiam Wszystkich odwiedzających

czwartek, 6 sierpnia 2015

WDiC (25) oraz 4 robótki jednocześnie

W zeszłym tygodniu mnie nie było, bo w związku z przestojami spowodowanymi brakami włóczki na dokończenie robótek nie miałam Wam co pokazać. W tym tygodniu jestem z sporym poślizgiem, bo wczorajszy dzień.....co tu dużo gadać czasem trzeba posiedzieć w pracy do wieczora, więc czuje się usprawiedliwiona ;)
W tym czasie skończyłam słuchać "Nieroszonego gościa" Charlotte Link. Kolejna jej powieść, która bardzo mi się spodobała. Poniżej opis z portalu internetowego lubimyczytać. Osobiście polecam książkę osobą lubiącym lekki thriller.
"Po śmierci męża życie Rebecki Brandt straciło sens do tego stopnia, że postanawia się z nim rozstać. Jednak niespodziewana wizyta starego przyjaciela w towarzystwie dwojga przypadkowo spotkanych autostopowiczów, Ingi i Mariusa, zmusza Rebeccę do odłożenia starannie zaplanowanego samobójstwa. Młodzi ludzie zdobywają jej sympatię. Rebeca wypożycza im ukochaną łódź męża, by mogli swobodnie pożeglować po Morzu Śródziemnym. Podczas sielankowego rejsu pomiędzy Ingą i Mariusem dochodzi do potwornej kłótni, podczas której Mariusz wypada za burtę. Poszukiwania wszczęte przez nadbrzeżną straż nie przynoszą rezultatu i młody mężczyzna zostaje uznany za zaginionego. Kilka tygodni później Inga przeżywa prawdziwy szok, gdy w gazecie ukazuje się zdjęcie Mariusa w związku z potwornym zabójstwem, dokonanym na terenie Niemiec…" w opisie są małe niespójności, ale generalnie sens zostaje uchwycony.

W tym tygodniu zamierzam skończyć "Szczygła", żeby mógł już zacząć swoją wędrówkę. Na dniach prześlę informację o kolejności wysyłek.
Słucham kolejnego audiobooka. Tym razem to "Grand" Janusza Leona Wiśniewskiego czytany przez Piotra Grabowskiego. Dopiero zaczęłam, ale zapowiada się obiecująco.
Wiśniewski od lat jest na czele moich ulubionych pisarzy i chociaż kiedyś zaczęłam już czytać tą książkę to jakoś wtedy między nami "nie zaiskrzyło", ale może teraz jest dla niej lepszy czas.

Natomiast robótkowo:
1) Skończyłam białą bawełnianą tunikę dla mojej córci, W mojej ocenie wyszła dokładnie taka jak miała być, ale czeka na sesję wakacyjną nad morzem-prawdopodobnie już w najbliższy weekend. Zamierzam się wyżyć z aparatem i zrobić pięknej, młodej dziewczynie jaką jest moja córka (chociaż sama tego zdaje się nie zauważać) zdjęcia, które za 20 lat będzie oglądać z nostalgią..... ;) i za jej zgodą kilka Wam upublicznić w odrębnym wpisie;
2) w związku z problemami z dokupieniem włóczki na zakończenie obrusa (ale o tych prawdziwych perypetiach napiszę, jak już uda mi się go skończyć) zaczęłam robić kołowca, na którego wełnę kupiłam już DAWNO temu. Ma to być gruby jesienny sweter w szarościach. Ciężko go pokazać, ale jak widać jestem już po otworach na rękawy. Dzierga się go bardzo przyjemnie i szybko i co najważniejsze nie będzie żadnego zszywania.


3) Gotowy jest też kocyk dla Wikusi, który czeka tylko na naszycie aplikacji, które muszą zostać najpierw uprasowane, więc czekam na chłodniejszą pogodę. Kocyk jest już uprany, ma powciągane niteczki i nawet w miarę udało się zniwelować fakt, ze większość amarantowej włóczki pochodzi z recyklingu tj z tego swetra z którego nie byłam zadowolona;


4)no i kupiłam w Niebieskim szopie piękną włóczkę na nową chustę, więc jest co robić.....


Pozdrawiam i do następnego.....